Dzień trzeci - tutaj liczę, że KJU coś napisze, bo to on z Renią walczyli ostro:
Ja w tym czasie równie ostro integrowałem się z Węgrami.
Miało być coś o jedzonku - powiem Wam palce lizać.
Koło 10 jak wszyscy co mieli wyjechać, wyjechali przybył pan myśliwy z lodówką mięska.
Na obiadek/kolację w garze wylądowało mięsko z jelenia (jelenina?) - oczywiście zostało odpowiednio przyprawione.
Do tego z ciekawych przekąsek było coś a'la salami z lisa i jakieś bliżej nie określone w zrozumiałym języku mięsko wędzone (jedno to na 100% była solona słonina, ale z czego to się nie pytajcie).
Dzień powrotu - pierwsza pobudka o 5 ("komuś" nie mnie, zapomniało się wyłączyć budzik), druga planowana chwile przed 6.
Zbieramy rzeczy, kawusia, szybkie śniadanko, a za oknem aż 4 stopnie na plusie i wiatr taki, że łeb urywa - ale jechać trzeba.
W "półwietrze" lecimy do granicy ze Słowacją - jeden podmuch był taki, że podcięło mi przenie koło - na szczęście droga była pusta, jakoś w pas wycelowałem, chociaż podobno wyglądało to dość "ciekawie".
Na Słowacji w Komarno tankujemy kawusię i dalej ogień na tłoki.
Gdzieś btw nad drogą widzimy ładny klasztor - akurat na chwilę ogrzania się:
Lecimy na Bańską Bystrzycę - tutaj przerwa, tanksztela i ogień w góry - pojawia się słoneczko, ale piździ konkretnie.
Na przełęczy robimy sobie sesję zdjęciowa:
Autostopowicze z PL robią nam fotkę grupową - Polish MTR TCP TEAM
Relację z mojej strony kończę fotką dokładnie jak rok temu:
Na sam koniec jeszcze filmik made by węgierski rider TA:
Ja w tym czasie równie ostro integrowałem się z Węgrami.
Miało być coś o jedzonku - powiem Wam palce lizać.
Koło 10 jak wszyscy co mieli wyjechać, wyjechali przybył pan myśliwy z lodówką mięska.
Na obiadek/kolację w garze wylądowało mięsko z jelenia (jelenina?) - oczywiście zostało odpowiednio przyprawione.
Do tego z ciekawych przekąsek było coś a'la salami z lisa i jakieś bliżej nie określone w zrozumiałym języku mięsko wędzone (jedno to na 100% była solona słonina, ale z czego to się nie pytajcie).
Dzień powrotu - pierwsza pobudka o 5 ("komuś" nie mnie, zapomniało się wyłączyć budzik), druga planowana chwile przed 6.
Zbieramy rzeczy, kawusia, szybkie śniadanko, a za oknem aż 4 stopnie na plusie i wiatr taki, że łeb urywa - ale jechać trzeba.
W "półwietrze" lecimy do granicy ze Słowacją - jeden podmuch był taki, że podcięło mi przenie koło - na szczęście droga była pusta, jakoś w pas wycelowałem, chociaż podobno wyglądało to dość "ciekawie".
Na Słowacji w Komarno tankujemy kawusię i dalej ogień na tłoki.
Gdzieś btw nad drogą widzimy ładny klasztor - akurat na chwilę ogrzania się:
Lecimy na Bańską Bystrzycę - tutaj przerwa, tanksztela i ogień w góry - pojawia się słoneczko, ale piździ konkretnie.
Na przełęczy robimy sobie sesję zdjęciowa:
Autostopowicze z PL robią nam fotkę grupową - Polish MTR TCP TEAM
Relację z mojej strony kończę fotką dokładnie jak rok temu:
MTR 3 - 2014
Na sam koniec jeszcze filmik made by węgierski rider TA:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz