piątek, 15 listopada 2013

Tym razem Kangurkiem....tym razem do Zalipia

Jesień mimo, że nas motórzystów rozpieszcza całkiem fajnymi temperaturami. Długi weekend, trzeba się gdzieś ruszyć...Hania stoi w Bielsku, czyli jedziemy kangurem.
Cel wypadu odchamić się - czytaj odwiedzić jakieś muzeum - wujek gógiel podpowiedział cel - Zalipie.
Godzinka z hakiem jazdy z Krakowa - na autostradzie sympatycznie 4 gary w rzędzie grają równą melodię, z radia leci muzyczka, ogólnie sielanka.
Po drodze przystanek nr1 to kościół w Radłowie.


Zdjęć z bardzo ładnego środka nie mam - chyba trzeba będzie o nowym aparacie pomyśleć ;)

Dalej pustymi drogami, azymut NE na malowaną wioskę:


Muszę przyznać, że uwielbiam takie zdjęcia robione zza kółka - droga, wolność ogólnie to jest to co tygryski lubią  - zarówno na 2 i 4 kołach (jak kółek będzie więcej też się nie obrażę).

Wracamy do celu wyjazdu:
Zalipie - czyli malowana wieś, ciocia wikipedia mówi tak:

"Wieś Zalipie od dawna słynie z malowanych chat. Zwyczaj ozdabiania wiejskich izb kwiecistymi malunkami wywodzi się z końca XIX wieku, kiedy to mieszkanki wsi zaczęły dekorować wnętrza chałup kwiatami wykonanymi z bibułki, wycinankami i pająkami ze słomy wiszącymi u powały oraz malowanymi na ścianach kwiatami. Malowidła wykonywano także na zewnętrznych ścianach budynków, studniach i płotach. W Zalipiu znajduje się obecnie ok. 20 malowanych domów.
Prace zalipiańskich artystek można podziwiać m.in. w Zagrodzie Felicji Curyłowej, która stanowi obecnie filię Muzeum Okręgowego w Tarnowie oraz w Domu Malarek w Zalipiu."
A wygląda to tak:




W centrum wsi znajduje się dom kultury zwany Domem Malarek - obok artystki stworzyły ładny zegar słoneczny:


Jeszcze jeden domek do kolekcji:


Z Zalipia kierujemy koła do dworka w Dołędze, który już co prawda zamknięty, ale w jesiennym słońcu zacnie się prezentował:


Obok pilnuje święty Florian:


Dalej tylko droga do Krakowa - jak w prawdziwym westernie - w stronę zachodzącego Słońca: