środa, 24 grudnia 2014

Wigilijne kilometry - czyli zdążyć przed pierwszą gwiazdką

24 grudnia - karp już nie pływa, choinka gotowa - temperatura 10 na plusie i do tego słoneczko - trzeba przewietrzyć gaźniki i wypuścić trochę CO2 do atmosfery.

Na spokojnie pojechaliśmy na Przegibek, potem przez Wielką Puszczę, gdzie była krótka sesja foto:

Na zdjęciu obie moje towarzyszki sezonu - obie piękne i obie dają radość...no cóż tak to jest z tymi motocyklami....
Wracając do wyjazdu to sprawdziliśmy też jak mają się rybki nad j. Żywieckim - na plazach pusto więc rybki spokojne, gdyby nie dwóch takich co przyjechali się polansować :




Do domu wróciliśmy przed pierwszą gwiazdką...a Wam spokojnych świat i bezpiecznego sezonu 2015 życzy (już) ekipa blogu transalpem.blogspotcom - czyli wilq.bb i Młodszy.


sobota, 6 grudnia 2014

Motomikołaje 2015

Nie wiem czy wiecie, ale ruch Motomikołajowy powstał w Bielsku....tak naprawdę było.
Jako, że pogoda dalej jest przyzwoita, nie pada śnieg, drogi nie solone postanowiłem wziąć udział.

Ekipa "piwobielska" z FAT zebrała się w sporym składzie - i razem pojechaliśmy wziąć udział w tym przedsięwzięciu.

Dla tych co nie wiedzą kto i co to są Motomikołaje polecam lekturę: http://www.motomikolajebielsko.pl/

Swoich zdjęć nie mam, więc tym razem tylko film:


sobota, 15 listopada 2014

Pierwszy trip - czyli Honda Transalp i Africa Twin w Beskidach

Jak wcześniej pewnie część z Was przeczytała w rodzinie jest Hania i Babcia... no i 2 jeźdźców, więc trzeba pojeździć, bo pogoda nas rozpieszcza - połowa listopada i takie temperatury....grzech nie skorzystać chociaż słoneczka trochę brakowało:

Pięknie razem wyglądają, czyż nie?

Pojechaliśmy z bratem do Brennej pod same wyciągi na końcu miejscowości - na parkingu, parę fotek zrobionych:

Dalej przez Ustroń, do Wisły, na Kubalonkę:


Odwiedziliśmy - a raczej przemknęliśmy obok pałacyku prezydenta, pod skocznią w Malince, gdzie słoneczko zaczęło się przebijać.
Pod Cienkowem akurat nawinął się ochotnik coby nam fotkę strzelić - to skorzystaliśmy:


Przejazd pod Salmopol i dalej do domu odbył już w pięknym jesiennym słoneczku - jak na 15.11 nie można mieć kompletnie żadnych pretensji co do pogody!

Do tej pory Młody tylko składał filmy....w tym (który oczywiście też składał) już gwiazdorzy na Hani....i tak ma być spokojnie i bezpiecznie.


niedziela, 2 listopada 2014

Coś się kończy i coś się zaczyna - czyli "żegnamy" Hanie, a witamy Babcię

Jak wiadomo jazda na motocyklu to najprzyjemniejsza rzecz jaką można robić w ubraniu.... Raz spróbujesz i albo to znienawidzisz, albo pokochasz.
Tak się składa, że mój brat po raz kolejny został przeze mnie zarażony moto-chorbą. Wcześniej zaraziłem go rajdami samochodowymi.
Od wakacji robił prawo jazdy, egzamin zdał śpiewająco w pod koniec października (pogoda w tym roku była łaskawa).
Skoro ma już "lejce" to trzeba by konia znaleźć dla niego...wybór był oczywisty Honda Transalp - tyle tylko, że ceny trampiszonów poszły bardzo w górę przez te 2 lata od kiedy Hankę kupiłem, poza tym jak coś godnego uwagi było, to na drugim końcu Polski.

W czasie poszukiwań trochę zmieniłem zapytanie na "tablicy" i okazało się, że w Bielsku stoi ONA...te piękne oczy, ta mordka....zawsze mi się marzyła, bo to w końcu legenda Dakaru jest....
Pojechaliśmy  pomacać - ma swoje wady, ale 6 w Polsce, 6 lat w jednych rękach....no i cena też bardzo atrakcyjna, bo właściciel kupił sobie na 40te urodziny dużego GS-a i trzeba było zrobić miejsce w garażu.

Po powrocie narada bojowa i decyzja - Hania idzie w ręce Młodego, a ja przesiadam się na "Babcię".
Następnego dnia rano pojechaliśmy podpisać umowę i odebrać.....co no oczywiście, że Hondę - ale tym razem jest to Africa Twin RD03 - czyli nie wielka zmiana, ale jednak. Ciutkę większy silnik, inne kąty w zawieszeniu, cysterna zamiast baku....

Proszę Państwa oto ja i ona:


Po takiej zmianie wypadałoby też zmienić bloga...ale Hania została w domu i pewnie większość tras będziemy pokonywać razem z bratem.

Poza tym z bycie trampkarzem, to stan umysłu, a nie moto pod tyłkiem - a do tego trampkarz i afrykanin to bracie w drodze i Hondzie.

niedziela, 19 października 2014

Jesienne latanie z "murzynami" - czyli lajtowe beskidzkie offy

Korzystając z pięknej pogody i faktu wraz z ekipą Forum Africa Twin z Bielska wybraliśmy się na tzw lajtowe offy, w składzie 2xAT, 1xTA oraz 1x DR
Zbiórka w Ligocie, potem do Międzyrzecza nad rzeczkę, gdzie Wilczyca strzela nam pierwsze foty:



Dalej ja przejmuję prowadzenie - decydujemy lecimy do Wisły, a potem do Brennej - oczywiście jeśli się da unikając asflatu...mało takich odcinków zostało, ale zawsze coś da się legalnego znaleźć.

W Brennej mamy misje - sprawdzić tor crossowy, na który chłopaki dostali namiary, że gdzieś podobno jest, właściciel podobno ma kawał lasu i tam można sobie za opłatą polatać.
Po dwukrotnym zabłądzeniu trafimy...faktycznie właściciel przedstawiam nam ofertę - oczywiście my jesteśmy jak niewierne Tomasze i musimy na własne oczy zobaczyć.
Gość patrzy po naszych moto, po nas i z lekkim drwieniem w głosie zadaje pytanie - wy serio chcecie tam wyjechać? Po czym w klapeczkach siada na CFR250L i daje w górę. 
Podjazd do toru okazał się być dużo trudniejszy niż sam tor....na który dotarła połowa, jedna afryka i dr-ka.


Pokonani przez naturę przypuściliśmy atak z buta:

Tor został zbadany, motocykle zadowolone (tzn te co dotarły szczęśliwe są):


Przed nami jednak najciekawsza część - trzeba wrócić (zdjęcia nie oddają jak stromo było). Po raz pierwszy sprowadzałem motocykl z górki - zapłon wyłączony, jedynka wbita - hamowanie za pomocą hamulca i sprzęgła.



Ile radości może dać chodzenie po w miarę płaskim podłożu to chyba po minie kolegi widać:


Nasza wyjazdowa pani fotograf ujęła mnie jak walczę...jazda bokiem jest fajna, ale jazda bokiem w dół już nie koniecznie:


Robota wykonana - odpoczynek na wypłaszczeniu należy się w 100%:


Na koniec znów filmik z wyjazdu, montaż oczywiście by Młody - niestety nie ma kawałka z dojazdem i zjazdem z toru, bo bateria stwierdziła, że padnie i ma to w gdzieś.




ps. Zdjęcia są nie mojego autorstwa - prawa autorskie należą do Wilczycy.





piątek, 10 października 2014

Narabiamy zaległości - czyli Beskid Żywiecki z przewodnika Skody 4x4

Sezon już powoli dobiega do końca...mało się jeździło (a jeszcze mniej fociło)...

W tzw międzyczasie był zlot TCP w Świętokrzyskim (fot brak), potem pojechaliśmy w góry wg trasy przewodnika Skoda 4x4 i o tym dziś się po produkuję

Prognoza pogody była zacna - epika się zebrała w Bystrej, potem boczkami pojechaliśmy do Rajczy..były gleby, było błoto i było fajnie - tak, tak na "dojazdówce" gleby szły.
Akurat tak się złożyło, że wyjazd był też testem dla wymarzonych sidi "adveszczrów" - przyszły, taki piękne były.... no były, ale przynajmniej paluchy u nogi całe.

Sama trasa ma kształt 8 - początek, koniec i prawie półmetek są w centrum Rajczy. Oczywiście przed wyjazdem zrobiłem mały wywiad i mała być rzeź niewiniątek, no cóż TA do lekkich sprzętów nie należy, ale słowo się rzekło - ruszamy  z Rajczy.

Pierwsza wspinaczka w górę, potem granią, w dół do Rajczy i druga pętelka z "ósemki".


Po drodze przerwa na ognisko, kiełbaskę oraz pogaduchy.


Cała trasa kończy się pięknym, długim, stromym zjazdem, gdzie po raz pierwszy przekonuję się, że zjazd może być trudniejszy niż podjazd. Mniej więcej w 2/3 od szczytu odpoczywamy wszyscy...motory i jeźdźcy:




Przewodnik Skody trzeba przyznać, że napisany nieźle - nie było rozbieżności metrażowych i prawnie bez błędów (z małymi nawrotkami) - na załączonej mapce nasza trasa znaczona jest na szaro.

Na koniec zapraszam na film z trasy - oczywiście montaż by Młody.





niedziela, 29 czerwca 2014

ITT 2014 - trochę na "krzywy ryj"

Sobota rano... mam jechać z Krakowa do Bielska, przed wyjazdem rzut okiem na TCP i co... dziś przecież ITT (czyli Międzynarodowy Zlot Transalpa) jest w Krakowie, do tego parada na rynku - czegoś takiego nie można odpuścić.
Dwa telefony już wiem co i jak, gdzie zbiórka i o której.

Pakuję rzeczy na drogę do Bielska, ubieram ciuszki i lecę na miejsce zbiórki.
Jestem 20 minut przed wszystkimi.
Widzę, że z boku stoi 2 policjantów na moto - domyśliłem się, że to nasza obstawa.
Pytam co i jak - tutaj muszę przyznać - dawno z tak przyjemną władzą nie rozmawiałem - szacunek dla tych policjantów.
Dostaje pozwolenie, żeby wjechać pod zakaz i ustawić Hankę, tak aby była widoczna, a wszyscy przyjeżdżający, mają stawać za nią - oznacza to nie mniej nie więcej, niż stanięcie za zakazem wjazdu, do tego po lewej stronie drogi - pozwala mi to na wykonanie paru fotek z Wawelem w tle


Za parę chwil robi się tłoczno - powoli zjeżdzają się kolejne TA:





Jeszcze momencik i ruszam w paradzie na rynek - czuć pozytywne wibracje powietrza - wibracje powodowane przez V-ki.

Na rynku grupowe zdjęcie ITT (pożyczone z zasobów Leo):


Później wziąłem pod swoje skrzydła ekipę z Węgier - pokazałem to i owo w okolicy rynku (mieliśmy, aż dwie godziny - czyli tyle ile nic - ale fajnie było spotkać znajome twarze).

W eskorcie opuściliśmy rynek - ja poleciałem do Bielska, ITT swoja drogą.



sobota, 14 czerwca 2014

Jura Rally - czyli translpem zrobisz to o czym inni mogą pomarzyć

Po powrocie z Lipy nic już nie było  takie samo - zlot super, ludzie jeszcze bardziej - ciężko na tryb codzienny się przestawić....
Jakiś czas po zlocie dzwoni do mnie Kju z tekstem słuchaj jest rajd nawigacyjny na Jurze (czyli prawie w domu) jedziemy?
Tydzień później już byliśmy zgłoszeni.
Nastał dzień rajdu - sobota...pobudka o 6 rano w dzień wolny nie jest konieczne przyjemna, ale co zrobić.
Przebijam się przez pusty Kraków - potem ok 100 km do bazy rajdu i parę chwil po 8 rano melduję się na starcie - Kju jeszcze w drodze, więc część formalności załatwiam  i czekam...
Są - decydujemy się na szybki start i to była dobra decyzja - o czym przekonamy się później.
TA były aż dwa - reszta to różniste sprzęta - HD, TDM, jakieś BMW i innsze...

Selfik przed startem i można jechać:

Jura to piękny zakątek naszego kraju - drogi różne (to nie problem dla TA) i super widoczki (to akurat radość dla oka).

Na starcie dostaliśmy roadbooka z instrukcjami jak dotrzeć do biura rajdu, gdzieś po drodze - na miejscu powitała nas radosna pani:


Zostaliśmy wysłani do góry Zborów:

A tak naprawdę to poszliśmy do Jaskini Głębokiej:

Zaopatrzeni w sprzęt BHP:

Pod opieką pani przewodnik ruszamy na zwiedzanie:

W środku dowiadujemy się co nieco o szpacie, stalaktytach, stalagmitach, polach ryżowych i innych formacjach naciekowych - dla mnie to nie nowość, ale trzeba przyznać, że przewodniczka fajnie opowiadała. Najlepszy był fragment o jadowitych pająkach - widzieliśmy bydlaki.


Po wynurzeniu się na powierzchnię mamy do rozwiązania quiz - wynik mamy 6/6 czyli nie może być lepiej.
Dostajemy cały zestaw zadań, mapę i od tej pory każdy jedzie wg wyznaczonej przez siebie marszruty (2 odcinki były obowiązkowe do przejechania, ale reszta jak kto woli - byle jak najmniej km zrobić).
W restauracji piejmy kawuśkę i wymyślamy plan - nanoszę go na mapę i dajemy.

Transalp to nie jakieś słodkie gilgotki - więc lecimy po drogach, które nie mają kategorii (co lepsze jedna z nich istniejąca na 2 gps'ach i mapie) okazała się prowadzącą przez ogródek.... coż właściciela przepraszamy za przejazd, ale tak wyszło.

Polami i szuterkami lecimy w stronę Podzamcza (Ogrodzieniec):

Wierszyk mówiący co mamy zrobić wspomina o koniu i Newtonie.... trochę ciężko to połączyć, ale jednak się udaje:

Renia stwierdziła, że chce dać buzi koniowi....tego zdjęcia nie opublikuje tutaj, ale grupowe z kuniem i owszem:


Dalej mamy odnaleźć fermę strusi.... da się zrobić - są i strusie:

Dowiedzieliśmy się co nieco o tych ptaszyskach i wiemy, że lubią lucernę:

Po zwiedzaniu fermy pogadaliśmy z załogą tygryska, ale co TA to TA - a nie jakiś tygrys no i na pierwszym skrzyżowaniu odpuścili - a my szuterkiem polecieliśmy do Pilicy, a potem na odcinek obowiązkowy, gdzie musieliśmy odnaleźć kościół.

Kolejny stop to mój pomysł -kilka razy jechałem tą drogą, ale tym razem stwierdziłem, że nie odpuszczę i stanęliśmy na :

Dalej też miejscowość, którą wreszcie trzeba sfocić:


Po drodze drugi kościółek mamy do odnalezienia:

Dalej bocznymi drogami do kolejnego PK - tym razem "synchroniczna jazda na nartach po trawie":

W Bobolicach mamy odczytać coś z tablicy przy zamku:


W Mirowie podobnie, z tym, że akurat tam odbywał się plener więc wyglądało to tak:

Przed Żarkami przy ruinach kościoła obywała się kolejna konkurencja - spacer z zawiązanymi oczami wg wskazówek 2 osoby - Renia z Kju walczyli dzielnie, ale zdjęcia będą kościoła zegarów słonecznych i kościoła.




oraz panorama z miejsca postoju:


Ostatni pkt zapowiadał się niezwykle ciekawie - no bo była to jaskinia w Dupce..... no coż niektórzy z nas mogą powiedzieć, że byli tam :P


Pozostało nam dojechać na metę co oczywiście robimy w trampkowym stylu - bo przecież nie po asfalcie:

Chwilę później dojeżdżamy do asfaltu, którym jadą 3 moto z rajdu i ich mina pt - skąd oni się do cholery tu wzięli stanowiła nagrodę dla nas  - w końcu to o czym mogą pomarzyć użytkownicy innych moto, na transpalpie się po prostu robi!
W momencie jak dotarliśmy na metę lunęło, idealne wyczucie czasu, ale równie szybko jak się zaczęło to się skończyło i wyszło słoneczko.

Zdaliśmy kartę, liczniki zostały spisane - zrobiliśmy średnio 127,5 km - co było jak wiemy najlepszym wynikiem inne konkurencje też poszły nam nie źle - ale wyniki będą znane dopiero dziś w nocy - jak poznam to się pochwalę - możecie też je sprawdzić na stronie rajdu: http://www.jurarally.pl/

W drodze powrotnej do Krakowa jechaliśmy zaraz po deszczu i praktycznie całą drogę towarzyszyła nam tęcza (a nawet 3 w najlepszym momecie):

W skrócie - znów było super :)



Dopisek z 12.06.2014: wg informacji na stronie organizatorów wynika, że zajęliśmy 4 miejsce, co biorąc poprawkę na nasze "drogi dojazdowe" uważamy za niezły wynik - ale my nie po wynik jechaliśmy tylko po dobrą zabawę.