piątek, 26 lipca 2013

Roczek z prawkiem kat A

Dokładnie rok temu zdałem egzaminy na kat.A

Czy coś się zmieniło w moim podejściu do jazdy (od 11 lat mam B a od 6 C) - tak!

Po pierwsze inaczej patrze ma motocyklistów (nie mylić z zapieprzającymi bezmózgami zwykle na szlifierkach), zwracam uwagę na to kiedy używam spryskiwaczy (nie fajnie jest dostać płynem po oczach, jak akurat ktoś na światłach "myje" szybę), robię miejsce w korku jak tylko mogę (wcześniej bez bicia przyznaję bywało różnie) i o dziwo od kiedy jeżdżę na moto jeżdżę ogólnie spokojniej - dziwne? może - ale Hani też jeżdżę spokojnie.

Poza tym cieszę, się że zdawałem na starych zasadach :) LwG i bezpieczeństwa dla wszystkich.

Może troszkę powieje"sandałem" i disco - polo, ale co mi tam:


sobota, 20 lipca 2013

Beskid Niski - dzień trzeci i niestety ostatni

Niedzielny poranek w chatce - spokojna kawa, herbata, śniadanko... nie chce się nigdzie wyjeżdzać.... czy ja już pisałem, że w takiej łemkowskiej chyży czas płynie inaczej?
Następuje jednak ten moment kiedy żegnamy się z Ania i Tupkiem i ruszamy w składzie KJU z plecaczkiem, Bosi i ja.
Pierwsze kilometry nawijamy w kierunku na Olchowiec, gdzie stoi cerkiew



A powyżej wsi wśród pól "muzeum" w chacie łemkowskiej. Właściciele przesympatyczni opowiadają na o dramatycznej historii okolicy, 



w tzw międzyczasie coponiektórzy się lansują ;)


Jedziemy  znów przez Polany - i tutaj niespodzianka, kościół otwarty - oczywiście odwiedzamy:


Bosi znów prowadzi nas swoimi ścieżkami przez piękne tereny i opuszczone wsie:



Odwiedzamy po raz kolejny cmentarz w Ożennej, dalej szutrami:


jedziemy do Radocyny. Tutaj pełen popas, (polecam pierogi z kaszanką - pycha), serwis (na zdjęciu synchroniczne smarowanie łańcuchów - mój już był nasmarowany):


Czas kierować się w stronę domu. W Krzywej, poza remontowanym kościółkiem:


atrakcje stanowiły kozy ( niektórym nawet z ręki jadły):


W tej samej miejscowości znajduje się pomnik upamiętniający pilotów Halifaxa, który miał spotkanie z matką ziemią w tej okolicy:


Po drodze zajeżdżamy do kolejnej cerkiewki (tylko przez dziurkę od klucza oglądaliśmy - ale śliczna była):


Kolejny postój na Przełęczy Małastowskiej - na cmentarzu z I WŚ:


W drodze do Krakowa odwiedzamy jeszcze jedną cerkiew:

W woj. Małopolskim działa organizacja, która zatrudnia przewodników w takich budowlach i można je w środku zwiedzić:


Czas goni, więc przez góry, pola lasy:

pędzimy na prom na Dunajcu, gdzie robimy grupowe foto:


i dalej już tylko dojazd do domu, i w ten sposób kończy się kolejny piękny weekend.

Wszystkie foty, które zrobiłem na wyjeździe dostępne są tutaj:














wtorek, 16 lipca 2013

Beskidu Niskiego część druga

Sobotni poranek wita nas w deszczem, nic się nie chce. W łemkowskiej chyży czas płynie zupełnie inaczej, wolniej, leży w łóżkach, rozmawiamy... w tzw międzyczasie napływają informacje o tym ,że nadciąga wsparcie w osobie Bosi-ego - czytaj będzie się działo!

Koło godziny 11 ruszamy - troszkę mży, jak bardziej pada stosujemy technikę chowania się pod drzewami albo jaką wiatą (trzeba przyznać, że idealnie są dopasowane do naszych potrzeb - naet stojaki na kaski mają):


Kierujemy się na Krempną - po drodze przelatujemy - niestety dosłownie - przez drewniany mostek. W moim przypadku tylne koło obute w kostki wyprzedza przód i zaliczam regularny ślizg. Gmole w Hani spisały się na medal - wyrwały dziurę w moście, potem szlifując po asfalcie wskrzeszały piękny snop iskier, porządne spodnie to też ważna rzecz - obyło się prawie bez strat (ale od czego jest power-tape). Przed Krempną, w Polanach zahaczamy cerkiew, obecnie kościół katolicki - zamknięta (ale jesteśmy tu nie ostatni raz).


Dalej jedziemy do Huty Polskiej do kościółka:


W Hucie Krempskiej przejeżdżamy  obok hodowli przepięknych koni:


Wracamy do Krempnej - tankujemy nasz maszyny i dalej jedziemy do Kotań(nia)  - po drodze mijamy nietypową parę młodą:


W Kotaniu sesja  foto przy cerkwi:


Kierunek Radocyna przez opuszczoną wieś Nieznajowa:



Po drodze mamy do przejechania 5 brodów - na szczęście poziom wody jest niski.... na tyle niski, żeby nie umyć sobie kask z błota :) W Radocynie jemy obiadek.



Lecimy na Słowację - tam drogi nie lepsze:




Co nas akurat bardziej cieszy niż martwi - wracamy do Polski i jedziemy na cmentarz z I Wojny Światowej w Ożennej:


Jeśli o takim miejscu jak cmentarz można powiedzieć, że jest piękny to ten na pewno - wieczny odpoczynek w takim miejscu.... 
Kolejne km to słynna droga na Krempną - ta z zawalonym mostkiem - jakoś poszło - ale samemu nie radzę - my we dwóch nawet się "lansujemy":


Wracamy do Krempnej do cerkwi:


oraz nad Zalew:


Jeszcze tylko zakupy na "wieczorne polaków rozmowy" i wracamy do Zawadki, gdzie po niedługim czasie robi się mały zlocik TCP:




Ciąg dalszy nastąpi :)



poniedziałek, 15 lipca 2013

Beskid Niski - czyli odkrywam kolejny fragment Polski

Piątek - weekendu początek - wcześniej wyrwałem się z pracy i ruszam z Krakowa na wschód. Już na wyjeździe z miasta zostaje obtrąbiony... kolega z forum TCP mnie pozdrawiał :)
Pierwszym punktem zwiedzania na jest Łapanów - drewniany kościółek, obecnie w remoncie po powodzi z przed 3 lat - ale i tak warto zaglądnąć do środka i oczywiście porozmawiać z pracującym tam stolarzem, który pełni jednocześnie rolę przewodnika po obiekcie.

Tutaj też spadają pierwsze krople deszczu... od tej pory będę jechać między dwoma chmurami - nie mogę ani za szybko, ani za wolno.... każda z tych opcji równa się kąpiel (której finalnie i tak nie udało mi się uniknąć).
Z Łapanowa drogą 966 na wschód dojeżdżam do kolejnego obiektu na trasie, czyli Lipnicy Murowanej - tutaj wszystko pozamykane - ale jakoś miejsce mnie nie urzekło (a jest na liście UNESCO).


Dalej nie zmieniając kierunku ani drogi utrzymując spokojną przelotową docieram do pięknego kościółka w Tymowej - tutaj również pani przewodnik opowiedziała o historii, sztuce i okolicy.


Zaraz po zakończeniu zwiedzania, niechcący wziąłem udział w prysznicu (większość przeczekałem na przystanku pod daszkiem wzmacniając siły witalne - czytaj spożywając 3 śniadanie ;) )
Jak troszkę zelżał opad przez Rożnowice:


Dojechałem do Binarowej - tutaj było ładnie :)


Kolejny przystanek na trasie to Trzcinicy:


Tutaj uciąłem sobie pogawędkę z ochroniarzem - warto rozmawiać z miejscowymi - dowiesz się 100 razy więcej niż z przewodnika. Kolejne kilometry przez Jasło, prowadzą mnie do Krosna. Tutaj parkuję przy pięknym rynku (gubię telefon - o czym dowiaduje się 3 dni później - ale jest szansa na odzyskanie - pracuje nad tym :)  - ale są jeszcze na tym świecie porządni ludzie).



W Krośnie spożywam obiadek, karmie Hankę i jedziemy do Bóbrki - Muzeum Przemysłu Naftowego.


Jest to miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia - wiele ciekawych maszyn, informacji historycznych - kiedyś byliśmy potęgą naftową - tak, tak - Polska miała 3 miejsce w świecie w ilości wydobytej ropy!!




Na południe - przez Duklę (tutaj urzędował św. Jan - można odwiedzić jego pustelnię) - na zdjęciu klasztor bodajże Dominikanów.


zajeżdżam kołami do Zawadki Rymanowskiej - do chatki SKPB Lublin. Miejsce niesamowicie urokliwe, w prawdziwej chyża łemkowskiej.


W chacie przywitany zostałem przez urządzając chatkowe Kasię i Monikę - oraz dwóch kolegów (których imion nie pamiętam - sorry ;) ), zrzuciłem ekwipunek i na lekko pojechałem na eksploracje okolicy. Zaraz za Zawadką przy drodze rosły piękne okazy Barszczu... tak po 2 metry:

Dalej już prawie połoninami, wśród zapierających dech w piersiach widoków:


"przydrożnych" krzyży:


odnajduje pierwszą na moim szlaku opuszczoną wieś Królik Wołoski - pozostał jedynie cmentarz i opuszczony budynek cerkwi:




W Króliku Polski stoi całkiem ładny drewniany kościół - oczywiście był zamknięty, wiec tylko oglądanie z zewnątrz.

Lekko odbijając z głównej drogi możemy dotrzeć do cerkwi w Bałuciance:

Przez Rymanowa, Iwonicz Zdrój wracam do chatki, gdzie wieczorem przybywa również Tupek z Anią. Dalej tylko wieczorne Polaków rozmowy i zbieranie sił na dzień następny.