poniedziałek, 28 października 2013

III Spotkanie Festung Breslau und Dolny Schlesien - czyli chyba zakończenie sezonu 2013

Zaczęło się jak zwykle.... na TCP padło hasło - zintegrujmy się na koniec sezonu.

Temat się rozwijał i wreszcie przyszedł upragniony 25 października - pogoda istna bajka.
Rano Hania zachłechtała silnkiem od strzała i pomknęliśmy na zachód - w stronę ... Kotliny Kłodzkiej.

Z Międzyrzecza przez Chybie na "wiślankę" - tanksztela, telefon - tatuś dzwonił - jak zwykle wyczucie miał idealne, no i czas na foto:


Dalej przez Racibórz na Otmuchów - tutaj chciałem zajrzeć, bo byłem tam dawno, dawno temu - koło 13:30 byłem nad jeziorkiem i podziwiałem widoczki:


Później spacerek po okolicy Rynku i szama, a Hania grzecznie na mnie czekała - na zamek nie wchodziłem, bo kiedyś tam byłem.


Posilony spokojnie potoczyłem się w kierunku zachodnim, obok polskiego Carcassonne, do Polanicy Zdrój. Tutaj ostanie zakupy, karmienie Hani i koło 16:40 jako pierwszy dojechałem do Zającówki.
Z imprez nocnej zdjęć oficjalnie brak - ale było gites, a nawet lepiej.

Sobota - 26.11.2013

Budzi mnie słoneczko, temperatura za oknem oscyluje ciutkę poniżej 20 stopni - jak na koniec października to całkiem zacnie. Ekipa się zjeżdża, krakowski kopulodrom się zapełnia - w skrócie będzie się działo (wieczorem). Pare osob tzn 2 aslfalowe maszyny i 3 trampki (w tym ja) decydują się nie jechać na szutry, tylko na trasę sierpniowego Rally Paszków. Od Bandita dostajemy roadboki i startujemy:


Kierując się wg roadbooka docieramy do Muzeum Papiernictwa:


Dalej pięknymi asfaltami Kotliny Kłodzkiej


Docieramy do takiego ciekawego kościółka - tylko ja poszedłem zobczyć i poczytać historię - z grubsza - była tam huta szkła.



Po zwiedzaniu, siadam na Hanię przekręcam kluczyk, naciskam starter i ..... wszystkie kontrolki gasnę. Jesteśmy po środku niczego, narzędzi zero (zasięgu komórek też) - poruszałem wiązką i znów mam kontrolki świecące, ale przy odpalaniu d...a.
Okazało, się że gniazdo głównego bezpiecznika pękło - plasterek pomógł i pojechaliśmy dalej delektować się widoczkami:


Po drodze byliśmy w Czechach, wróciliśmy do Polski, i trafiliśmy nad jeziorko - popas obowiązkowy !


Hania z kawałkiem CB-uli


Dalej znów przez góry, przełęcze, serpentyny- dużo serpentyn  :)


Docieramy do 300 letniego kościółka, dzięki uprzejmości Pana kościelnego udało się nam go pozwiedzać w środku.


Koniec, końców dotarliśmy do Zającówki - wieczór był znów bardzo zacny.....

Niedziela 27.11.2013

Wczesna pobudka, jeszcze przed śniadaniem, szybkie pakowanie i heja do domu. Po drodze, na poboczu zauważyłem pomnik. Jak się okazało, miejsce śmierci Bublewicza - tutaj chwilę podumałem....





I dalej ruszyłem w drogę. Wiaterek był mocno konkretny, ale widoczki pięknej ciepłej jesieni wynagradzały trudy trafienia sobie w właściwy pas jezdni.

Przejeżdżałem przez ciekawą miejscowość - tzn tylko nazwa fajna :


Koło 13:00 byłem już w Międzyrzeczu. 
Wypad był piękny, sezon też - o podsumowanie pokuszę się później - a parę modrych (lub nie) myśli mam.

Wszystkie foty z wyjazdu są to zobaczenia tutaj