Po dłuuuuu (i jeszcze trochę tych uuuuu być powinno)gich oczekiwaniach zawitała do nas - wiosna.
Spóźniona, przyszła. Słoneczko świeci, ptaszki ćwierkają, motocykle jeżdżą.... no właśnie - jedziemy wreszcie w dłuższą trasę.
Hania obuta w saharę 3 z przodu (szacun dla pana wulkanizatora za założenie odwrotnie opony), i e09 z tyłu radośnie szumiała po asfalcie i umożliwiała dokopanie się do jądra ziemi w błotku :)
Niedziela 10:30 start - ruszam - kierunek północ - makdonald w Pszczynie - tam ustalona jest zbiórka z ekipą z TCP grupa śląska, która samozwańczo została ochrzczona "Gang Dzikich Wieprzy" (i chyba się to przyjmie).
11:00 melduje się 5 trampiszonów 3 sztuki 600 i dwie 650-tki*.
Zgodnie z ustaleniami ruszamy do opuszczonej bazy wojskowej - droga jak droga...ale pod kościołem ludzie , którzy stali na polku w czasie naszego przelotu jakoś tak "dziwnie na nas patrzyli".
Po ok 10 km meldujemy się na placu apelowym:
Spóźniona, przyszła. Słoneczko świeci, ptaszki ćwierkają, motocykle jeżdżą.... no właśnie - jedziemy wreszcie w dłuższą trasę.
Hania obuta w saharę 3 z przodu (szacun dla pana wulkanizatora za założenie odwrotnie opony), i e09 z tyłu radośnie szumiała po asfalcie i umożliwiała dokopanie się do jądra ziemi w błotku :)
Niedziela 10:30 start - ruszam - kierunek północ - makdonald w Pszczynie - tam ustalona jest zbiórka z ekipą z TCP grupa śląska, która samozwańczo została ochrzczona "Gang Dzikich Wieprzy" (i chyba się to przyjmie).
11:00 melduje się 5 trampiszonów 3 sztuki 600 i dwie 650-tki*.
Zgodnie z ustaleniami ruszamy do opuszczonej bazy wojskowej - droga jak droga...ale pod kościołem ludzie , którzy stali na polku w czasie naszego przelotu jakoś tak "dziwnie na nas patrzyli".
Po ok 10 km meldujemy się na placu apelowym:
Odprawa taktyczna... głowna zasada: but, but, but i jeszcze raz "dzida"
Kolejny punkt zwiedzania to centrum dowodzenia (a może bardziej to co z niego zostało)
Niektórzy z nas udali się na zwiedzanie podziemi - jako, że przewodni (czyli ja) nie miał ochoty nurkować tam po raz kolejny, chłopaki wychodzili szczęśliwi na powierzchnię:
Kto inny znów cieszył się, że widział taaaaakie rakiety ( wkońcu to opuszczona jednostka rakietowa):
Wracamy do cywilizacji - odwiedzamy Żubra w Pszczynie (robiąc przy okazji "małe" zamieszanie):
Żubr jak widać był bezalkoholowy, więc spokojnie możemy kmy nawijać dalej. Kierunek zalew Łąka - wiemy, że obok zagrody Żubrów "da się" przejechać (jedynie przeszkadza takie czerowono-białe kółeczko na słupie), więc w sposób cywilizowany udajemy się na koronę zapory:
gdzie wychodzimy z założenia - że i tak nikt nie przejedzie, więc droga jest nasza:
Pada propozycja - panowie jedziemy nakarmić tasiemce - ładna pogoda - kierunek Wisła - więc: 3,2,1....start:
Polami, w lekkim błotku, mokrym szuterku, po ancfalcie docieramy do "Delfina", gdzie następuję konsumpcja:
Humory dopisują, pogoda póki co też, lecimy dalej na Salmopol - po drodze wiele razy LwG - każdemu chce się po zimie....bardzo się chce jeździć, czuć pod zadowiem wibracje silnika i w ogóle.... kto wie to wie o czym mówię, kto nie wie - no cóż niech spróbuje - nie pożałuje(chociaż natura zna przypadki - nie siądę na motocykl - bo nie).
Zjeżdżając z przełęczy robimy fotoprzerwę, która okazuje się być też.... (wszyscy mamy takie zdjęcie z "innym" zajęciem):
Po chwili napawania się słoneczkiem odkręcamy manety (no może troszkę mnie poniosło z tym odkręcaniem) i lecimy nad Tresną i Międzybrodzie Bialskie, na kawusię "U Zochuliny" - gdzie w drzwiach, przy wspomnieniach polskich filmów chrzcimy się " Gang Dzikich Wieprzy".
Ostania fota, żółwiek etc i każdy myka do domu.
Na liczniku Hanki ze wspólnej trasy przybyło 171 km, gdzie zadowoliła się 6,5 litrami Pb 96 (nieźle chyba) - potem jeszcze dokręciłem kolejne 30 przekraczając tym samym magiczna 200 - czyli sezon uznajemy za OTWARTY.
Dzięki chłopaki za wspólne km - miejmy nadzieję, że takich wypadów będzie więcej w sezonie.
p.s. Wiosna jest na 100%, bo pierwsza mucha popełniła samobójstwo na moim wizjerze :)
*dziękuję Bugi za zwrócenie uwagi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz