niedziela, 2 listopada 2014

Coś się kończy i coś się zaczyna - czyli "żegnamy" Hanie, a witamy Babcię

Jak wiadomo jazda na motocyklu to najprzyjemniejsza rzecz jaką można robić w ubraniu.... Raz spróbujesz i albo to znienawidzisz, albo pokochasz.
Tak się składa, że mój brat po raz kolejny został przeze mnie zarażony moto-chorbą. Wcześniej zaraziłem go rajdami samochodowymi.
Od wakacji robił prawo jazdy, egzamin zdał śpiewająco w pod koniec października (pogoda w tym roku była łaskawa).
Skoro ma już "lejce" to trzeba by konia znaleźć dla niego...wybór był oczywisty Honda Transalp - tyle tylko, że ceny trampiszonów poszły bardzo w górę przez te 2 lata od kiedy Hankę kupiłem, poza tym jak coś godnego uwagi było, to na drugim końcu Polski.

W czasie poszukiwań trochę zmieniłem zapytanie na "tablicy" i okazało się, że w Bielsku stoi ONA...te piękne oczy, ta mordka....zawsze mi się marzyła, bo to w końcu legenda Dakaru jest....
Pojechaliśmy  pomacać - ma swoje wady, ale 6 w Polsce, 6 lat w jednych rękach....no i cena też bardzo atrakcyjna, bo właściciel kupił sobie na 40te urodziny dużego GS-a i trzeba było zrobić miejsce w garażu.

Po powrocie narada bojowa i decyzja - Hania idzie w ręce Młodego, a ja przesiadam się na "Babcię".
Następnego dnia rano pojechaliśmy podpisać umowę i odebrać.....co no oczywiście, że Hondę - ale tym razem jest to Africa Twin RD03 - czyli nie wielka zmiana, ale jednak. Ciutkę większy silnik, inne kąty w zawieszeniu, cysterna zamiast baku....

Proszę Państwa oto ja i ona:


Po takiej zmianie wypadałoby też zmienić bloga...ale Hania została w domu i pewnie większość tras będziemy pokonywać razem z bratem.

Poza tym z bycie trampkarzem, to stan umysłu, a nie moto pod tyłkiem - a do tego trampkarz i afrykanin to bracie w drodze i Hondzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz