Poniedziałek przywitał nas piękną ulewą. Proxen rzucając mięchem pakował się - ja na spokojnie studiowałem przewodnik. Koło 10 pożegnaliśmy się - w końcu każdy z nas ruszał w swoją podróż. Na dowidzenia oddałem koledze swoją "starą" kamizelkę odblaskową - ja się już lansowałem w firmowej TCP
Plan miałem taki, żeby poszwędać się po okolicy i kolejną noc spędzić w gospodarstwie pani Krysi, ale nie uprzedzajmy faktów.
Od tej pory moja podróż będzie opierać na przedowniku "Polska Egzotyczna - tom I".
Okładka już jest nie akutalna - obecnie wiatrak wygląda "troszkę" gorzej - ale dojedziemy tam za dwa (chyba) dni.
Pierwszy punkt zwiedzania "suwalka fudżijama" z przepięknymi widokami:
i panoramki ze szczytu:
Zaraz potem już bez aslaftów dojechałem do moleny Staroobrzędowców w Wodziłkach:
Dalej szuterkami obok opuszczonych cmentarzy
dotarłem na jezioro Hańcza
Odwiedziłem rezerwat Bachanowo - w skrócie gałzowisko o takie:
Kieurnek N - zaprowadził mnie do:
A byłem przekonany, że granicy państowej jeszcze nie przekroczyłem. Wróciłem na jezioro Wiżajny i poeksporowałem tereny okoliczne:
aż wreszcie dotałem do:
Wzdłuż granicy leci piękna nowa aslatówka o taka do
Objechałem Wiżajny, zjadłem obiadek (znów pychota był) i zdecydowałem się, jednak na ruszenie w kierunku jeziora Wigry.
Po jakiejś godzice jazdy znalazłem fajną i tania kwaterę z uroczym widokiem z balkonu:
Wieczorkiem się pięknie rozpogodziło, więc uskuteczniony został spacerek wzdłuz zachodzniego brzegu:
Natrafiłem też na bardzo dziwny kamień:
W ostatnich przebłyskach Słońca wygrzewał się kucyk:
A ja dokonałem spożycia przefermentowanego wywaru z chmielu i udałem się w objęcia Morfeusza zbierać siły na szaleństwa dnia następnego, ale o tym w części następnej.
Plan miałem taki, żeby poszwędać się po okolicy i kolejną noc spędzić w gospodarstwie pani Krysi, ale nie uprzedzajmy faktów.
Od tej pory moja podróż będzie opierać na przedowniku "Polska Egzotyczna - tom I".
Okładka już jest nie akutalna - obecnie wiatrak wygląda "troszkę" gorzej - ale dojedziemy tam za dwa (chyba) dni.
Pierwszy punkt zwiedzania "suwalka fudżijama" z przepięknymi widokami:
Zaraz potem już bez aslaftów dojechałem do moleny Staroobrzędowców w Wodziłkach:
Dalej szuterkami obok opuszczonych cmentarzy
dotarłem na jezioro Hańcza
Odwiedziłem rezerwat Bachanowo - w skrócie gałzowisko o takie:
Kieurnek N - zaprowadził mnie do:
A byłem przekonany, że granicy państowej jeszcze nie przekroczyłem. Wróciłem na jezioro Wiżajny i poeksporowałem tereny okoliczne:
aż wreszcie dotałem do:
Wzdłuż granicy leci piękna nowa aslatówka o taka do
Objechałem Wiżajny, zjadłem obiadek (znów pychota był) i zdecydowałem się, jednak na ruszenie w kierunku jeziora Wigry.
Po jakiejś godzice jazdy znalazłem fajną i tania kwaterę z uroczym widokiem z balkonu:
Wieczorkiem się pięknie rozpogodziło, więc uskuteczniony został spacerek wzdłuz zachodzniego brzegu:
Natrafiłem też na bardzo dziwny kamień:
W ostatnich przebłyskach Słońca wygrzewał się kucyk:
A ja dokonałem spożycia przefermentowanego wywaru z chmielu i udałem się w objęcia Morfeusza zbierać siły na szaleństwa dnia następnego, ale o tym w części następnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz