Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Zlot zakończył się tydzień temu - w dwóch słowach było zacnie. Dojazd do Kalu był długi i nużący - ale jakoś się udało o 0:40 w sobote zameldować, a ranek powitać o tak:
Samego zlotu opisywać nie będę - dużo by pisać. Pojechałem w parze z Bluczkiem na rajd i było wesoło - też dzięki zadaniom wymyślonym przez orgów:
Na mecie byliśmy zmęczni i szczęśliwi jak nasze maszyny :
Sobotni wieczór był bardzo zabawny - chrzest bojowy etc:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=uD4ewRLboDM
W niedzielny deszczowy poranek z proxen-em ruszyliśmy na wschód, aby pojechać na południe, później na północ, aż wreszcie na wschód, o czym traktować będzię następny wpis -czyli wracamy ze zlotu - część pierwsza (a będzie ich kilka).
Samego zlotu opisywać nie będę - dużo by pisać. Pojechałem w parze z Bluczkiem na rajd i było wesoło - też dzięki zadaniom wymyślonym przez orgów:
Na mecie byliśmy zmęczni i szczęśliwi jak nasze maszyny :
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=uD4ewRLboDM
W niedzielny deszczowy poranek z proxen-em ruszyliśmy na wschód, aby pojechać na południe, później na północ, aż wreszcie na wschód, o czym traktować będzię następny wpis -czyli wracamy ze zlotu - część pierwsza (a będzie ich kilka).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz