sobota, 20 lipca 2013

Beskid Niski - dzień trzeci i niestety ostatni

Niedzielny poranek w chatce - spokojna kawa, herbata, śniadanko... nie chce się nigdzie wyjeżdzać.... czy ja już pisałem, że w takiej łemkowskiej chyży czas płynie inaczej?
Następuje jednak ten moment kiedy żegnamy się z Ania i Tupkiem i ruszamy w składzie KJU z plecaczkiem, Bosi i ja.
Pierwsze kilometry nawijamy w kierunku na Olchowiec, gdzie stoi cerkiew



A powyżej wsi wśród pól "muzeum" w chacie łemkowskiej. Właściciele przesympatyczni opowiadają na o dramatycznej historii okolicy, 



w tzw międzyczasie coponiektórzy się lansują ;)


Jedziemy  znów przez Polany - i tutaj niespodzianka, kościół otwarty - oczywiście odwiedzamy:


Bosi znów prowadzi nas swoimi ścieżkami przez piękne tereny i opuszczone wsie:



Odwiedzamy po raz kolejny cmentarz w Ożennej, dalej szutrami:


jedziemy do Radocyny. Tutaj pełen popas, (polecam pierogi z kaszanką - pycha), serwis (na zdjęciu synchroniczne smarowanie łańcuchów - mój już był nasmarowany):


Czas kierować się w stronę domu. W Krzywej, poza remontowanym kościółkiem:


atrakcje stanowiły kozy ( niektórym nawet z ręki jadły):


W tej samej miejscowości znajduje się pomnik upamiętniający pilotów Halifaxa, który miał spotkanie z matką ziemią w tej okolicy:


Po drodze zajeżdżamy do kolejnej cerkiewki (tylko przez dziurkę od klucza oglądaliśmy - ale śliczna była):


Kolejny postój na Przełęczy Małastowskiej - na cmentarzu z I WŚ:


W drodze do Krakowa odwiedzamy jeszcze jedną cerkiew:

W woj. Małopolskim działa organizacja, która zatrudnia przewodników w takich budowlach i można je w środku zwiedzić:


Czas goni, więc przez góry, pola lasy:

pędzimy na prom na Dunajcu, gdzie robimy grupowe foto:


i dalej już tylko dojazd do domu, i w ten sposób kończy się kolejny piękny weekend.

Wszystkie foty, które zrobiłem na wyjeździe dostępne są tutaj:














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz