czwartek, 11 lipca 2013

Spotkanie na Rogaczu, czyli jak zostałem przewodnikiem stada

Rogacz - to takie miejsce w Beskidzie Małym, gdzie stoi chatka, której właścicielem jest m.in nasz forumowy kolega, dzięki któremu cała impreza się odbyła.

Z racji, że to tereny, gdzie się wychowałem zaproponowałem, że przygotuję trasę turystyczną - przygotowałem - wyszło jedynie 220 km.

Z racji obowiązków zawodowych musiałem w piątek (kiedy na Rogaczu już impreza się kręciła) być w Krakowie. Sobota 5:00 słyszę beep, beep, beep trzeba wstawać. Łyk kawy i ogień do Międzyrzecza odebrać kamerę - film ma się ukazać niebawem, śniadanko u rodziców, w drogę na Rogacz.

Dzień buzi sie na miejscu bardzo powoli (znaczy impreza wieczorem się udała).
Hania wraz z rodzeństwem dobrze się czuła (nie licząc braku tylnego hamulca) - nasz forumowy diler dostarczył, ale nie było komu zmienić ;)


Daniel wraz z Wojtkiem robią porządek - ruszamy... Z Rogacza zjeżdżam jako jeden z pierwszych na dół do Wilkowic, gdzie na pętli autobusowej robimy przegrupowanie. Następuje podział na 2 grupy turystyczne (jedną prowadzi Daniel/Wojtek, drugą moja skromna osoba), oraz na oddział offowy.

Ruszamy w właściwą trasę - przez Wilkowice, Bystrą, Piekiełko do Cygańskiego Lasu w Bielsku. Tutaj pierwszy postój - pierwsza trema przed występem - coś o górach, o tramwajach w Bielsku powiedziałem i chyba nie zanudziłem.
Dalej pod górami kierujemy się pod Dębowiec - kolejny postój, parę słów i w drogę - przez Wapienicę do Jaworza, gdzie karmimy nasze maszyny.
Kolejny punkt wycieczki to Goruszka zwana też starym uzdrowiskiem:


Szuterkami i przez bród (nikt się nie wywalił więc brawa), przez lasy (legalnie) dojeżdżamy przez Górki Wielkie do Grodźca. Pałacyk w Grodźcu jest w rękach prywatnych, wiec tylko z zewnątrz oglądamy - warto wspomnieć - to tutaj mieszkał gość odpowiedzialny za stworzenie pierwszej mapy naszego kraju - niejaki Melchor Grodecki.

Następnym punktem zwiedzania miał być kościółek św Wawrzyńca w Bielowicku - ze względu, na odbywający się tam ślub odpuściliśmy. Kierujemy się prosto do Rudzicy - do galerii stracha polnego - kto nie był polecam!

Nie opuszczamy Rudzicy - jedziemy do św. Wendelina - jest tam kapliczka i źródełko z wodą, która podobno ma leczyć schorzenia wzroku. Woda jest smaczna i mokra - tego nam (mi na pewno) trzeba było - bo dużo mówiłem, żeby zaspokoić głód wiedzy grupy, z którą jechałem.


Napełnieni mocą duchową pięknymi drogami wśród stawów (głównie z karpiem) jedziemy do Pierśćca do świętego Mikołaja - tutaj ta sama sytuacja co w Bielowicku - ślub. Spojrzenie na zegarek i ogień - obiad czekać będzie na nas w Wiśle.

Tutaj muszę podziękować mojemu bratu za pomoc i dowiezienie nam papu z Bielska oraz Ani i Kamilowi, że takie dobre papu robią.
Zgodnie z założeniami na stacji w Wiśle spotykają się obydwie ekipy turystyczne - karmimy nasze tasiemce (czy wspominałem, że obiad był pycha? ), nabieramy siły (tym razem fizyczne), bo jeszcze ładnych parę km-ów przed nami.
Startujemy dalej.
Wisła...no to trzeba odwiedzić "Adasia" - jedziemy pod skocznie.

Stamtąd nad pierwszy zbiornik retencyjny na Wiśle (tym razem mowa o rzece), później czekają na wspaniałe serpentyny na Kubalonce, w Koniakowie, aż w końcu dojeżdżamy do jednego z moich ulubionych miejsc w Beskidach, gdzie robimy popas i grupen foto.

Jeszcze troszkę przed nami więc- jazda. Założę, się, że każdy słyszał o Westerplatte, ale o "Westerplatte południa" to już nie. W Węgierskiej Górce również miały miejsce równie bohaterskie czyny. Odwiedzamy najlepiej zachowany bunkier "Wędrowiec", gdzie oddajemy cześć naszym bohaterom.


Przez Żywiec, wzdłuż "Jeziora" Żywieckiego dojeżdżamy na zaporę w Tresnej. 


Jeszcze parę km nad brzegami tym razem Jeziora Międzybrodzkiego i Soły, a nasz grupa znajdzie się w Kozubniku. Niegdyś miejscu tętniącym życiem wyższych sfer  - teraz ruina.


Jeszcze tylko przeskok przez Przegibek, w Bielsku małe zakupy i wracamy na Rogacz.
Później były rozmowy, ognicho, widoczki....

Koło 23:00 opuszczam Rogacz i jadę wyspać się u rodziców w domu.

Mam nadzieję, że jako przewodnik grupy nie zagadałem nikogo na amen, nie przynudzałem etc....

Jak w dobrym filmie - tak u mnie na końcu będą podziękowania - wszystkim uczestnikom, za świetną atmosferę - jednak "trampkarze" to swoi ludzi z luzem i niech tak pozostanie.

Dodatkowe podziękowania kieruje na ręce:

Bolka22 i Daniela - za organizacje tej imprezy, oraz za kubeczek jaki dostałem - kawa w pracy lepiej smakuje :)

Reindeerowi (autor bloga http://trampkiem.wordpress.com) oraz Teo za możliwość wykorzystania zdjęć (tak te powyżej to Ich)

Bratu (współtwórca wwww.sport-klatka.pl) za pomoc, oraz wspomnianym Ani i Kamilowi, że tak dobrze nas wykarmili.









1 komentarz:

  1. Jeszcze raz dziękuję za świetną trasę, dokarmienie, pomoc z kluczykiem i przejazd przez bród :)

    OdpowiedzUsuń